Bieganie

14. Cracovia Maraton

Bez konkretnych planów oraz nastawienia. U mnie procentuje to zwykle zadowalającym wynikiem. Bez spiny, presji, dla radości z tego co się robi. Tak było w ostatni weekend w Krakowie.

Jak zwykle wyjazd na poważniejsze zawody połączyliśmy z weekendowym, rodzinnym wypadem. Z tego względu w Krakowie zameldowaliśmy się już w sobotę we wczesnych godzinach dopołudniowych. Samochód pod hotelem, a na nogach na stadion Wisły po odbiór pakietu. Tego dnia miasteczko biegowe działało już w pełni – biegi RMF, a po południu Mini Maraton. Z tego względu na Expo oraz przy odbiorze pakietów było dość gwarno. Zawartość całkowicie wystarczająca, czyli pamiątkowa koszulka, numer startowy, broszura z najważniejszymi informacjami oraz ulotki. Dodatkowo w reklamówkach w ramach promocji znalazły się trzy kromy chleba, zresztą bardzo smacznego.

krakow-expoObłożenie biura zawodów w sobotnie południe.

Mini Maraton odbywający się w ramach Krakowskich Spotkań Biegowych.

Pogoda nie rozpieszczała, na przemian kropiło, wychodziło słońce. Kiedy go brakowało, było naprawdę chłodno. Z tego względu rodzin w okolicach stadionu nie było zbyt wiele. Ale dzięki temu Zula mogła bez stania w kolejce wziąć udział w krótkim biegu, a także skorzystać z atrakcji w namiotach animacyjnych. Po obejrzeniu Mini Maratonu i zjedzeniu porcji makaronu w ramach pasta party ruszyliśmy na Rynek. Zula została dodatkowo obdarowana reklamówką za udział w zabawach, a niej m.in. banany, galaretki, smycze, krakersy, woda 🙂

Nogi dostały odpowiednią zachętę, bo tego dnia udało nam się nakręcić trochę kilometrów spacerując po Krakowie. Nie obyło się bez wejścia na wieżę ratuszową.

Rano trzeba było wstać na tyle wcześnie, by móc spokojnie zjeść śniadanie, a także spakować się, wykwaterować i przetransportować się na Rynek. Zapowiadała się piękna słoneczna pogoda, ale mimo wszystko postanowiłem zostać w koszulce z długim rękawem oraz zabrać czapkę. Okazało się to zbawienne, gdyż niedługo po pierwszych kilometrach słońce się schowało, a w Krakowie zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie.

krakow-maraton

Podobno z maratonu pamięta się tylko asfalt, ale mimo wszystko łapałem wzrokiem poszczególne punkty na trasie i cieszyłem się Krakowem z biegowej perspektywy. Co prawda druga pętla zwłaszcza w okolicach 3 Maja stawała się niezwykle monotonna, ale mimo wszystko dla osoby bywającej jedynie kilkukrotnie w Krakowie, cały maraton był niezwykle pozytywnym doznaniem.

Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie strefa mety. Namioty z depozytami oraz szatniami były odgrodzone od postronnych osób, a wejścia pilnowali ochroniarze. Na mecie każdy dostał kanapkę z chleba, który wcześniej na smaka był zamieszczony w pakiecie startowym, a także tzw. pakiet regeneracyjny – izotonik, banany, batony, krakersy. Lepszy pomysł niż często mało zjadliwy żurek czy rozgotowane kluchy.

Po małej drzemce w samochodzie można było późnym popołudniem wracać do domu.

Level numer 2 w drodze po Koronę Maratonów Polski zakończony.

Czas netto: 3:42:30
Życiówka w maratonie. Wynik z ubiegłorocznego Maratonu Warszawskiego poprawiony o blisko 22 minuty.

14. Cracovia Maraton

Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.

Tomasz Filak

Cześć,
Blog o tematyce biegowo – rowerowej. Trochę o biegach, maratonach, a także filmy z ciekawych tras rowerowych.
Zawodowo zajmuję się turystyką.