Bieganie

43. Maraton Dębno – relacja

Minęło już kilka dni, a nogi dalej odczuwają skutki niedzielnego święta biegania w Dębnie. Był już rower, trochę truchtania. Dębno było prawdziwą wyprawą na północ!

Do Dębna wyruszyłem z rodziną w sobotni ranek. Zapowiadała się piękna, słoneczna pogoda i ponad 500 kilometrów do pokonania. Ta jednak minęła dość spokojnie przy niewielkim ruchu i z jednym postojem. Wcześniej odpowiednio sprawdzając mapy Google trafiam bez problemu na miejsce. Bez trudu można zaparkować pod bazą maratonu.

Maraton Dębno - biuro zawodów

W pakiecie miła niespodzianka w postaci kubka, który zawsze się przydaje, a także relikt poprzedniej epoki, czyli… proporczyk imprezy 🙂 Przybyliśmy na krótko przed 17:00, czyli godziną rozpoczęcia pasta party, dlatego wychodząc z hali można było zobaczyć sporą kolejkę głodnych biegaczy. Poszliśmy zatem pozwiedzać miasteczko, a przy okazji zjeść jakiś konkretny obiad. Pasta Party postanowiłem zaserwować sobie a deser. Piękna pogoda zwiastowała świetną imprezę kolejnego dnia.

Z racji tego, że w samym Dębnie nie ma zbyt wiele miejsc gdzie można się przespać, wybrałem hotel w Myśliborzu, oddalonym od Dębna o ok. 20 kilometrów. Hotel Piast znajduje się w samym centrum miasta, a w późno popołudniowych godzinach można było tam spotkać głównie biegaczy. Jak widać na popularności imprezy zyskują także sąsiednie miejscowości 🙂 Sama droga pomiędzy oboma miastami prosta, mało ruchliwa, z bardzo dobrą nawierzchnią, więc przemieszczenie się pomiędzy punktami trwało niecałe 20 minut – konieczność nocowania w innej miejscowości nie okazała się wielkim problemem.

Piast oferuje noclegi ze śniadaniem w cenie, więc rano w restauracji wszyscy… w biegowych uniformach lub dresach. W Dębnie drogi zamykano już o 09:00, czy 09:30, więc trochę po ósmej zbieramy się pomału na miejsce zawodów. Ja zresztą oczami wyobraźni widzę już korki na dojeździe do Dębna.

Nic z tych rzeczy! Do Dębna dojeżdżamy równie szybko jak poprzedniego dnia. Wbijamy się od razu na ulicę Piłsudskiego, a wolontariusze kierują wprost na teren przy hali, która jest biurem zawodów – są wolne miejsca!

Początek kwietnia ma to do siebie, że nawet jeśli prognozy pogody zapowiadają wysoką temperaturę, rano jest zimno! Spędzamy zatem część czasu w samochodzie, podgrzewając się herbatą serwowaną już od rana przez organizatorów. Obserwuję co się dzieje i widzę, że sporo osób chodzi poubierana w trzy światy. Część na krótko, część w długich leginsach i koszulkach termicznych.

Ja na rozgrzewkę zakładam bluzę, ale już po chwili zostaję w samym t-shircie. Dochodzi 11:00, godzina startu, a w powietrzu czuć mocną wiosnę!

Na starcie dość tłoczno, do startu 10 minut, a część osób nie ustawiona, szukająca swojej strefy czasowej, przemieszczanie się w gronie 2 000 uczestników mocno utrudnione. Dębno to w końcu 14 tysięczne miasteczko. Ruszamy!

OK, przejrzałem mapę trasy i opisy pętli. Niestety dokładnie nie zakumałem o co w tym wszystkim dokładnie chodzi. Biegnę po prostu za wszystkimi. Stwierdziłem, że pewnie zaraz będę wiedział o co chodzi, ale dopiero zajarzyłem w drugiej części maratonu. Tak więc dla wszystkich, którzy będą w przyszłości startować w Dębnie – nie da się zmienić ani pomylić trasy 🙂 Jest tak prowadzona, a limit pokonania ustawiony na takim poziomie, że wszystko gra jak w szwajcarskim zegarku. A to, że wkoło biega się po ulicach Dębna… taki urok tego maratonu!

Nie będę zanudzał nikogo swoimi myślami i przeżyciami na trasie. Dość wysoka temperatura spowodowała, że był to dość ciężki bieg, ale w końcu każdy maraton jest ciężki. Finalnie udało mi się wyrównać co do sekundy życiówkę z Poznania. Na uwagę zasługują wolontariusze! Nie dość, że świetnie pomagali na trasie to jeszcze zachęcali do dalszego wysiłku słowami „powodzenia”. Po biegu w okolicach biura ich praca trwała dalej. Nikt nie stał w kolejce po makaron – wolontariusze zbierali zamówienia i przynosili bezpośrednio do stolika makaron, herbatę czy kawę!

43. Maraton Dębno

43. Maraton Dębno 2016

Dębno cieszy się świetną tradycją i historią, widać, że społeczność żyje coroczną imprezą. Przy wszystkich maratonach wchodzących w skład Korony Maratonów Polskich ma swoj niepowtarzalny, kameralny charakter, z babciami siedzącymi na ławkach w Dargomyślu, z facetami, którzy niedziele umilają sobie na lokalnym skwerku z browarkiem w ręku. Z dicho, które puszcza ktoś na swoim podwórku.

Jedyna rzecz, która zaskoczyła mnie na mecie, to brak wody! Dziewczyny rozdawały medale, ale nigdzie nie było butelki wody! Dopiero po imprezie dowiedziałem się, że nieopodal było boisko, gdzie można było odpocząć bo biegu. Z mety trzeba było trochę przetuptać z powrotem do biura.

Choć maraton kończył się o czwartej, a ulice miały być odblokowane, wyjeżdżaliśmy przed piątą i dalej był problem z opuszczeniem Dębna. Trasę pokonaliśmy objazdami, częściowo po utwardzonych leśnych drogach, częściowo przez okoliczne wsie. Do Myśliborza trafiliśmy zatem koło 18:00 – zostaliśmy na noc do poniedziałku, jak kilkunastu innych biegaczy. Z Dęba wracam z tarczą i … Koroną Maratonów Polskich!

Dystans: 42,195 km. Czas netto: 03:27:19
.

Zobacz również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.

Tomasz Filak

Cześć,
Blog o tematyce biegowo – rowerowej. Trochę o biegach, maratonach, a także filmy z ciekawych tras rowerowych.
Zawodowo zajmuję się turystyką.