Rokrocznie, kiedy zbliża się okres targów turystycznych w Warszawie oraz Poznaniu odnoszę wrażenie, że na siłę pompowany jest szum wokół tych imprez. Komu tak na prawdę zależy na obecnej formule? Jakie obecnie korzyści przynoszą targi?
Mailing na wiele tygodni przed rozpoczęciem imprezy, nagabywanie smsowe na wyjazd na targi staje się normą. Wiadomo, organizatorom zależy na jak największej frekwencji, gdyż to argument dla wszystkich wystawców, że warto się tu pojawiać. Targi rządzą się również swoim rytuałem – pierwszy dzień zarezerwowany dla branży, uroczyste otwarcie, przemówienia i odznaczenia wszelkich urzędowych ekscelencji. Wypitek i wyżerek dla PITów, POTów itp. żyjących na koszt tego co pracuje.

Osobiście wystawców dzielę na trzy segmenty:
- Organizatorów (biura podróży);
- Wszelkiego typu polskie i zagraniczne organizacje turystyczne, którym zależy na promowaniu własnego regionu;
- Pozostałe – wszystkie usługi około turystyczne.
W dobie rzekomego kryzysu oraz kiepskiej rentowności touroperatorów dziwią często rozbuchane i kolorowe stanowiska. Powód? Co jak co, ale pokazać się trzeba. Wiadomo, efektowne pokazanie się na targach to niewerbalna informacja dla współpracowników: „Mam wypasione stoisko, bo mamy kasę i dobrze funkcjonujemy”. Tak działa każda branża więc turystyka nie jest tu wyjątkiem.
Skończyły się czasy, kiedy na targi przyjeżdżało się po katalogi, chociaż właściciele i pracownicy „starszych” biur często tak robią. Dzisiaj po kontakcie mailowym bezproblemowo w ciągu jednego dnia można dostać przesyłkę. Koordynatorzy regionalni biur podróży są również w stałym kontakcie ze współpracownikami więc ścigani są najczęściej przez osoby, którym zależy na podpisaniu umowy agencyjnej z danym touroperatorem.
Targi jako miejsce do wystawiania się największych organizatorów to wg. mnie przeżytek.
Zupełnie inaczej ma się sprawa z biurami podróży oraz organizacjami odpowiedzialnymi za turystykę przyjazdową zagranicą. Osoby szukające zagranicznych kontrahentów, jeśli nie z polecenia, to znajdą ich oczywiście na targach. Osobiste spotkanie i omówienie ewentualnej współpracy są bezcenne. Wiadomo, nikt nie puści przelewu na setki czy tysiące euro do kontrahenta, który zauroczył nas na targach, ale pierwsze spotkanie podparte późniejszyn sprawdzaniem wiarygodności jest niesamowicie ważne.
Targi również cenne dla wszystkich usługodawców w obrębie branży. Firmy produkujące gadżety reklamowe czy świadczące usługi transportowe z pewnością znajdą tu nowych klientów.
Czy targi turystyczne w obecnej formule mają szansę przetrwania? Czy z biegiem czasu ilość wystawców oraz odwiedzających będzie rosła czy malała? Czy organizowanie dwóch największych imprez prawie „po sobie” (TT Warsaw, Tour Salon w Poznaniu) ma szansę przetrwać?
2 komentarze. Zostaw komentarz
Autor nie był na targach w tym roku. A jak pisze to by się wybrał, zobaczył i nie pisał głupot.
Rokrocznie zaglądałem, odpuściłem. Nie jest to sprawozdanie z tegorocznych imprez, ale opis generalnej tendencji – wszystko to oczywiście nie w dziennikarskim, obiektywnym stylu, a całkowicie subiektywnym.
Tytuł z użytym znakiem zapytania oznacza, że chętnie przeczytam komentarze innych na ten temat.