O zamku Świny nie widzieliśmy nic, a trafiliśmy tam zupełnie przypadkowo. Czy zapomniane ruiny są godne uwagi turystów?
Jadąc w lipcu ze Szklarskiej Poręby postanowiliśmy zjechać do Bolkowa i zobaczyć lokalną atrakcję – górujący nad miastem Zamek. Już kierując się znakami na miejsce widzieliśmy, że coś jest nie tak. Wszędzie poruszali się dziwnie poubierani ludzie, a parkingi były dość mocno obłożone. Zajęło nam chwilę, zanim ustaliliśmy, gdzie tak naprawdę trafiliśmy – Festiwal Gotycki 🙂
Nigdy nie widzieliśmy Gotów, co sprawiło, że samą atrakcją było dla nas poruszanie się pomiędzy ubranymi na czarno osobami. Byliśmy tam do południa, a uczestnicy festiwalu dopiero dochodzili do siebie po zeszłej nocy. Centrum festiwalu okazał się właśnie zamek w Bolkowie, przez co był zamknięty dla zwiedzających, a biletowana impreza rozpoczynała się tego dnia dopiero po południu.
Zrezygnowani postanowiliśmy na pocieszenie skorzystać z lokalnej lodziarni, ale tam dzięki temu dowiedzieliśmy się o znajdującym się kilka kilometrów stąd zamku w Świnach. Zostaliśmy jednocześnie poinformowani, że zamek jest w prywatnych rękach, wejście jest zamknięte, ale znajduje się tam tabliczka z numerem telefonu osoby, która w przypadku obecności turystów przyjeżdża, otwiera i opowiada parę słów o tym miejscu.
Pierwotnie pobłądziliśmy. Droga do zamku jest oznaczona tylko w jednym momencie. Jako, że miejsce jest totalnie niewykorzystane turystycznie, dojazd, parkowanie i oznakowanie jest dalekie od ideału. Okazało się, że przed nami przyszła niewielka grupa… gotów z Bolkowa, dzięki temu na równi z nami przyszedł gość, który otworzył zamek, wziął symboliczną opłatę za zwiedzanie i odpowiadał ciekawym na pytania.
Miejsce to wywarło na nas spore wrażenie! Z racji niewykorzystania, niewielkiej liczby turystów, pięknych widoków. Można było spokojnie i samodzielnie obejść cały obiekt i poczuć smak dawnej świetności. Zamek Świny jest zresztą jednym z najstarszych z Zamków Piastowskich. Z otrzymanych informacji wiemy, że kłopoty z inwestowaniem w obiekt wiążą się z przejściami na linii właściciel – konserwator zabytków.
W każdym bądź razie zachęcamy wszystkich, bo naprawdę warto!