Minął ponad rok od ostatniej aktywności. Nie będę nadrabiał zaległymi wpisami. Po prostu zaczynam wszystko od początku.
Permanentny brak czasu. Tak można w skrócie podsumować kończący się rok. Zapisze się w turystyce jako bardzo pracowity i owocny. Wzrost wynagrodzeń, transfery socjalne, pozytywne nastroje. To i wiele mniejszych czynników wpłynęły ca całokształt.
Na bloga brakło już czasu. Nie ukrywam zresztą, że również chęci. Przyjemnie jednak wraca mi się do spisanych wspomnień, gdyż pamięć jest zawodna, stąd silne postanowienie na kolejny rok regularnego prowadzenia. Mam nadzieję, że w przyszły roku o tej porze będę mógł dumnie stwierdzić, że się powiodło.
Bieganie
Jeśli chodzi o stronę sportową, od początku roku utrzymywałem średnią ok 5 treningów biegowych w tygodniu. Dla regeneracji 2 lub nawet 3 razy w tygodniu basen.
2019 rok to rok bardzo dużych postępów w maratonie. Pierwsze dwa na wiosnę ukończyłem w 3 godziny i 4 minuty.
Mega wspomnienie to przede wszystkim drugi z nich – maraton w Lublinie. Odbył się 12 maja, w pięknej, słonecznej pogodzie przy temperaturze ok. 20 stopni. Jak zwykle biega mi się dobrze w takich warunkach, więc mimo podobnego czasu jak w Bratysławie, zająłem trzecie miejsce w swojej kategorii wiekowej.
Miesiąc po lubelskim maratonie wystartowałem w połówce w Katowicach. Drugi raz na Wizz Air Half Marathon i przy oczywiście sporych temperaturach udało mi się kolejny raz zrobić rekord życiowy.
Kolejne dwa starty w czerwcu to 10 km po lasach w Myszkowie (41:30) oraz górski półmaraton w Wiśle organizowany w ramach cyklu SuperBieg Runners World. Tu pojechałem na dwa dni i w piękną, słoneczną pogodę skończyłem połówkę w czasie lekko powyżej 2 godzin.
W okresie wakacyjnym więcej czasu przeznaczamy na weekendowe wyjazdy, stąd kolejną imprezą, na której byłem już w przeszłości, był sierpniowy Półmaraton Suhara. Impreza ciężka, po piachach Błędowa. Bardzo lubię tego typu warunki tym bardziej, że tego dnia jak zwykle w połowie sierpnia było bardzo, bardzo ciepło… 🙂 Tu poszło mi na tyle dobrze, że w kategorii wiekowej zająłem 1 miejsce.
Jesienny maraton robiłem w Katowicach. Mimo bliskości Częstochowy pojechałem dzień wcześniej, aby na spokojnie odebrać pakiet, wyspać się w hotelu i rano jechać na Stadion Śląski na start. Od września miałem jednak problem z plecami, przez cały tydzień przed maratonem nie biegałem.
Dzień przed startem trochę się rozciągałem, ale i tak od startu sztywność w plecach była dość spora. Zimno, z siąpiącym deszczem, pokonałem trasę w nie najgorszym czasie biorąc pod uwagę formę. Meta na stadionie to już słoneczko i wyraźnie lepsza temperatura.
Zimą biegam normalnie, natomiast nie raczej nię uczestniczę w zawodach. Nie lubię mocnego biegania w złych warunkach atmosferycznych. Wyjątkowo zapisałem się na poświąteczny bieg w Myszkowie – Zimna Połówka, głównie dlatego, że trasa była crossowa. Trochę leśnych duktów, pól, generalnie błoto po pachy. 2 – 3 stopnie na plusie, ale bardzo wietrznie. Zwłaszcza ostatnie kilka metrów mocno dały się we znaki kiedy bardzo mocno wiało w bok oraz twarz. Udało mi się dobrze, mocno pobiec i zająć 3 miejsce w kategorii wiekowej.
Plany na 2020?
Z wiadomych względów rok pod znakiem zapytania. W marcu miał być maraton w Odessie, a w kwietniu Gdańsk. Zobaczymy kiedy uda się w końcu wystartować nawet na jakimś lokalnym biegu.
Mam nadzieję, że od od drugiej części czerwca wszystko zacznie wracać do normalności…