Tanie linie chcąc utrzymać niską cenę samego przelotu, muszą zarabiać na dodatkowych opłatach i usługach. Niektóre wpadały nawet na pomysł… płatnych toalet, faktem jest, że Wizz Air będzie kazał sobie płacić na tzw. „duży bagaż podręczny„.
W tanich liniach lotniczych normalne jest to, że pasażerowie często nie wykupują bagażu rejestrowanego – torby, która wędruje do luku bagażowego. Przyczyna? Oczywiście oszczędność, to nie regularne przeloty, gdzie taka rzecz jest w standardzie.
Mimo tego, w standardzie był oczywiście bagaż podręczny, jednak „Polak potrafi” i często te bagaże pęczniały do niesamowitych rozmiarów.
Oczywiście są pewne normy oraz gabaryty, jakie musi spełniać torba podręczna, były jednak one często niesamowicie przeciążane wszystkim, co w bagażu podręcznym można umieścić.
Wprowadzone zasady Wizz Air motywuje właśnie chęcią poprawienia komfortu oraz szybszego zajmowania miejsc przez pasażerów, jednak wiadomym jest, że dla linii lotniczej to dodatkowe źródło dochodu.
Sprawa wygląda tak, że bezpłatnie na pokład możemy wnieść bagaż o określonych gabarytach, które spełnia mały plecak, bądź torba na laptopa. Duży bagaż podręczny może być większy, ma jednak określone maksymalne gabaryty, tak by mógł zmieścić się w schowku na siedzeniem. Za ten bagaż trzeba będzie dodatkowo zapłacić – taniej rezerwując od razu podczas bookowania rejsu (1o euro), drożej na lotnisku – 20 euro podczas odprawy, 30 euro przy wejściu do samolotu. Zasady obowiązują na wszystkie połączenia Wizz Aira zakupione po 4 października.
Paliwo i koszty przelotu drożeją, nie zmieniają się jednak ceny najtańszych linii 🙂 Jak widać, każdą dziurę w budżecie da się załatać. Gro dochodów dla low costowych linii to oczywiście wszelkie dodatkowe usługi – ubezpieczenia, a także wszystkie czynności związane ze zmianą rezerwacji – zmianą lotu bądź nazwiska. Za to linie pobierają nawet kilkaset złotych.