Piękno to nie tylko odbudowane dworki, pałace, zamki. Piękne mogą być również typowe rudery i grożące zawaleniem budynki, przy których oczyma wyobraźni można dostrzec dawne piękno…
Piękna słoneczna niedziela – Ogrodzieniec. Tłumy turystów ciągle nadciągają i spacerują po zamkowym terenie. W tym roku otwarto kilka nowych tras i tarasów widokowych, więc wizyta na zamku obowiązkowa. Po południu jedziemy do pobliskiej Pilicy, aby pospacerować po zabytkowym parku i zobaczyć słynny Zamek – nazywany Pałacem. Tu jednak czas się zatrzymał…
Niby 8 kilometrów, a chyba nikt z odwiedzających Zamek Ogrodzieniec w Podzamczu tutaj nie zagląda. Niewielkie grupy rowerzystów na rynku miasteczka, których pytamy się o dokładną drogę. Okazuje się, że nowiutką ulicą podjeżdżamy pod samo wejście do parku. Parking pusty, jedynie w restauracji znajdującej się niedaleko wejścia odbywają się chrzciny.
W parku poza nami jedynie para młoda, która pozuje do zdjęć fotografowi. A teren bajeczny, którego ukoronowaniem jest niszczejący pałac. O jego historii oraz burzliwych, najnowszych dziejach, sporo można poczytać w archiwum artykułów prasowych. Szkoda, że przez spory na linii prawowitych potomków rodziny i nowego właściciela, którym stała się w 1989 roku Barbara Piasecka Johnson, taka perełka marnuje potencjał tego miejsca.
Zahaczamy jeszcze o wspomnianą wcześniej restaurację, gdzie zatrzymujemy się na obiad, a na horyzoncie widzimy już fragmenty naszego ostatniego celu… ruiny zamku Smoleń!