Puerto de Mogan to przyjemna alternatywa dla zabudowanych i głośnych Maspalomas czy Playa del Ingles. Miasto nazywane Małą Wenecją przyciąga sporo osób przemieszczających się po wyspie.
Miejscowość czerpie swój urok z kameralnego klimatu niewielkiej miejscowości. Port, ładna, piaszczysta plaża oraz przede wszystkim znajdujące się tu przytulne domy i apartamenty, między którymi możemy pospacerować wąskimi uliczkami. Obrys budynków oraz wnęki okienne są obmalowane pastelowymi kolorami, a donice ozdobione licznymi kwiatami. Między budynkami jest sporo cienia, a uliczki są z tego względu częstym miejscem spacerów turystów w okolicach południa, kiedy na plaży słońce daje się najbardziej we znaki.
Z tego względu Puerto de Mogan przyciąga sporo rodzin z dziećmi oraz osób stroniących od zgiełku dużych, rozrywkowych kurortów. Takim jest chociażby położone po sąsiedzku Puerto Rico.
Spędziliśmy tam przyjemne popołudnie i zjedliśmy obiad. Obok plaży znajduje się tu sporo knajpek i restauracji – my przemieściliśmy się na drugą stronę ulicy gdzie znajdowało się centrum ze sklepami i restauracjami, a spaghetti można było kupić za około 5 euro.
Jeśli chodzi o bazę hotelową, to bliżej i dalej od morza znajdują się tu przede wszystkim kameralne hoteliki i apartamenty. Kilka z nich można znaleźć również w ofertach polskich biur podróży.
Z Puerto de Mogan można wybrać się w rejs statkiem i dopłynąć do wcześniej wspomnianego Puerto Rico. Połączone jest to z oglądaniem skaczących delfinów. Widok cieszy turystów dzięki obsłudze statku, która wrzuca w określonych miejscach do morza przynętę. Po spacerze w Puerto możemy wrócić tą samą drogą z powrotem.
Przez swój kameralny charakter, w Puerto de Mogan ciężko było zostawić samochód przy ulicy. Na szczęście znajduje się tu spory, płatny parking obok portu i słynnych, urokliwych apartamentów. Za popołudniowy postój zapłaciliśmy w automacie niecałe 4 euro. Polecam każdemu zwiedzającemu południowe wybrzeże, a na wypoczynek każdemu, kto szuka ciszy i spokoju.