Od dłuższego czasu trwają dyskusje nad wprowadzeniem dodatkowego funduszu gwarancyjnego dla turystycznych organizatorów. Sam pomysł wywołuje wiele kontrowersji zarówno wśród przedstawicieli biur podróży, jak i klientów.
Fundusz miałby chronić turystów bankrutujących biur podróży. Ubiegły rok pokazał, ze sumy gwarancyjne ledwo lub nawet nie w całości wystarczały na ściąganie turystów z miejsc wypoczynku. Na lodzie zostali marszałkowie, a także część klientów, która nie ujrzy w całości wpłaconych do zbankrutowanych biur kwot.
Letni sezon turystyczny za pasem, a prace nad dodatkowym zabezpieczeniem turystów są w powijakach. Co prawda ministerstwo bierze pod uwagę propozycje zgłoszone przez PIT, jednak dużo nie zdziałało w zakresie zdiagnozowania problemu.
Jest teoretycznie zarys, o którym można przeczytać w dzisiejszym newsie na turystyka.rp.pl, ale to bardzo ogólny pomysł. Niezrozumiały jest dla mnie zamysł wprowadzenia opłaty, którą miałby ponosić każdy turysta wyjeżdżający na wczasy. Kwota, która podaje ministerstwo nie powinna przekraczać 30zł od osoby, jednak dlaczego klienci dobrych i stabilnych biur mieliby płacić do wspólnego wora, a tym samym opłacać klientów korzystających z bardzo tanich ofert podejrzanych organizatorów?
Wprowadzenie funduszu z pewnością ośmieli wielu poszukiwaczy niezwykłych okazji, spowoduje jednakże nieznaczny wzrost ceny wakacji. Największe polskie biuro – Itaka, wysyłając rocznie ponad 1 milion klientów musiałaby odprowadzić na specjalny rachunek rocznie blisko 30 milionów złotych. Niesprawiedliwe, by ich klienci musieli łożyć na coś na kształt drugiego filara turystycznego zabezpieczenia, z którego sami prawdopodobnie nie skorzystają.
Jeżeli obecne gwarancje nie wystarczają, najlepszym rozwiązaniem wydaje się po prostu ich podniesienie. Koszty dorzucić do cen wycieczek, które proporcjonalnie powinny rozłożyć się na każdego organizatora.
Dziś i tak wielu turystów kieruje się marką touroperatora, a nie tylko ceną, stąd branża jak jeden mąż powinna wprost proporcjonalnie podnieść ceny i wrzucić w ich koszt wyższe gwarancje ubezpieczeniowe. I to bez żadnych przywilejów dla nowych, początkujących biur.
Zamysł samej gwarancji jest słuszny i w zupełności powinien wystarczyć na ew. sprowadzenie turystów i wypłatę wszystkich pieniędzy dla tych, którzy nie zdążyli wyjechać na wykupione wycieczki.