Krwawy Maraton Karkonoski
Miał być ból i łzy, a doszła jeszcze krew. Maraton Karkonoski uświadomił mi, jak ważny jest odpowiedni ekwipunek na trasie i jakich błędów nie popełnić na raz następny.
Miał być ból i łzy, a doszła jeszcze krew. Maraton Karkonoski uświadomił mi, jak ważny jest odpowiedni ekwipunek na trasie i jakich błędów nie popełnić na raz następny.
Kiedy zimą ruszyły zapisy na maraton podhalański, długo się nie zastanawiałem. Potraktowałem go jako drugi wiosenny maratoński start. Tym bardziej, że impreza w bardzo atrakcyjnym regionie z pięknymi widokami, lekko powyżej miesiąca od Dębna, przez co liczyłem na dobrą formę.
Biegania na jurze zawsze ciężko sobie odmówić. Mimo dość męczącego kataru przyjechałem w mroźną niedzielę do Żarek!
Minęło już kilka dni, a nogi dalej odczuwają skutki niedzielnego święta biegania w Dębnie. Był już rower, trochę truchtania. Dębno było prawdziwą wyprawą na północ!
Plan na jesień – zagraniczny maraton. Pierwszy wpadł mi na tapetę Budapeszt, jednak cena pakietu, olbrzymie zainteresowanie maratonem, co przekłada się chociażby na dostępność hoteli spowodowało, że zacząłem szukać czegoś innego. Odkryłem… Kijów!